Spojrzał na mnie jego brązowymi oczami z wyraźnym niepokojem. Mięśnie napięły się pod czarną koszulką, ale twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Znowu zaczynasz? - Powiedział.
- Słucham?
-Obiecałaś mi coś! Miałaś się powstrzymać z wyzwiskami i uwagami na mój temat!
Z miłego i romantycznego kolesia zrobiłam potwora. Nie, to ja jestem potworem.
Czułam się naprawdę podle - w końcu skąd on mógł wiedzieć o mojej przyjaźni z Zoe? Co jeśli nie miał tyle szczęścia co ona? Co jeśli przez te wszystkie lata ojciec trzymał go w zamknięciu? Nie zasłużył sobie na takie traktowanie, więc miał prawo się złościć.
Podeszłam do niego chwiejnym krokiem, nogi miałam jak z waty, a gula w gardle nie pozwoliła mi wymówić żadnego słowa. Stała na przeciwko niego, nasze ciała prawie się dotykały, gdy położyłam ręce na jego klatce piersiowej i wyszeptałam ciche:
-Przepraszam...
Łzy napłynęły mi do oczu, gdy poczułam jego rozbudowane ręce na moich plecach. Wtuliłam się w jego pierś, całkowicie uginając się pod naporem łez wstrzymywanych od tak długiego czasu.
- Zachowywałam się jak szmata - syknęłam.
- Tylko odrobinę.
Po tych słowach powinnam odtrącić jego ciało i szybkim ruchem zapoznać tę piękną twarzyczkę z moją ręką, lecz dziś nie miałam na to siły, więc najzwyczajniej w świecie zaczęłam się cicho śmiać.
Odsunął mnie delikatnie od siebie, badając mnie przenikliwym wzrokiem.
- Coś nie tak? - Zapytałam.
- Nie, wszystko w porządku. Długo znacie się z Zoe?
- Kilka lat... Nie pamiętam ile dokładniej, ale byłyśmy takie małe...
- I pewnie wszystko ci o mnie opowiedziała.
Po tych słowach skrzywił się ukazując wyraźne niezadowolenie. Mogłam się spodziewać tej reakcji, w sumie żaden mężczyzna nie byłby zadowolony na jego miejscu.
- Słuchaj, nie zamierzam o nic pytać.
Moje słowa zadziałały na niego kojąco. Jego twarz wydawała się być bardziej promienna, a napięte dotąd mięśnie, rozluźniły się. Powolonym krokiem podszedł do łóżka siadając na jego krawędzi. Poklepał ręką miejsce obok siebie, dając mi znak abym usiadła obok niego.
- Właściwie, to ja już muszę iść. Umówiłam się z Zoe, więc...
- Jasne, rozumiem.
Szybko wyjęłam piżamę spod kołdry i wpadają po drodze do łazienki po szczoteczkę do zębów, wyszłam z domku, szybkim krokiem kierując się do przyjaciółki.
Byłam szczęśliwa wiedząc, że moje relacje z Mikiem zaczynają się układać. Podczas drogi do domu Zoe, często wracałam myślami do jego oszałamiającego wzroku. Oczywiście, cały czas pamiętałam o moim niebieskim przyjacielu. Pewnie strasznie mu się beze mnie nudziło.
Stałam przed dębowymi drzwiami i szybkim ruchem zapukałam prawą ręką. Ponownie usłyszałam znajome mi "Idę!", a po chwili stałam przed rudowłosą przyjaciółką przebraną już w białą piżamę z różowymi kwiatkami i mokrymi włosami rozpuszczonymi luźno na ramiona.
- Przyszła moja śnieżynka! Wskakuj!
Weszłam do środka mając zmutowanego banana na twarzy.
- To co? Przebieraj się i idziemy spać! Jest już druga w nocy!
- Naprawdę? A miałam z samego rana wstąpić do Willa...
- Przebieraj się! Musisz mi jeszcze opowiedzieć o twojej rozmowie z Miekiem!
Udając obrażoną, pobiegłam do łazienki i wskoczyłam w moją niebieską koszulę nocną. Nie miała specjalnych ozdób, jedynie granatowe kokartki przyszyte na końcu rękawka. Przeczesałam włosy narzekając na brak szczotki i wzięłam się za mycie zębów.
Po kilku minutach wyszłam z łazienki czując się świeżo i swobodnie.
- To co? Idziemy spać? - Zapytałam.
- Jasne.
*~*~*
Rano postanowiłam nie zawracać dłużej Zoe głowy i odwiedziłam Willa. Miałam do niego kilka istotnych pytań, a przede wszystkim chciałam poćwiczyć walkę na miecze choć jest to zdecydowanie moją słabszą stroną.
Mój przyjaciel przywitał mnie w drzwiach z dużym uśmiechem na twarzy i jak zwykle dopiero wstał.
- Zbliża się południe, ile można spać?
- Przynajmniej ty daj mi spokój - powiedział rzucając się leniwie na kanape.
- Jak to przynajmniej ja?
- Ach, to ty nic nie wiesz? Wczoraj był u mnie Mike, wyszedł dopiero o czwartej rano!
- I co on niby chciał? - Spytał z niedowierzeniem w głosie.
- Opowiedział mi waszą całą historię miłosną i nie, wcale nie miałem ochoty walnąć go w twarz.
Mogłam z nim rozmawiać tak cały dzień, śmiać się i oglądać telewizję, ale przecież powód mojej wizyty był dużo ważniejszy od tego.
- Dobra, kiedy zaczną szukać twojego talentu?
- Jutro wieczorem, a teraz, jeśli znowu niczego nie wykombinujesz, mamy cały dzień dla siebie - powiedział rozciągając kręgosłup.
- Wiesz, że nie przyjechaliśmy tu odpoczywać?
- Ale chyba coś mi się od życia należy.
Miał rację. Cały czas wszyscy wywierali na nim ogromną presję, każdy oczekiwał czegoś wielkiego, a jedyną osobą, która traktowała go jak normalnego kolesia byłam ja.
- Nie myślałeś może o przyjaźni z Mikiem?
- Czemu pytasz? - Był wyraźnie zdziwiony moim pytaniem.
- Przydałby ci się jakiś przyjaciel. Ja ma Zoe, a ty nie możesz kumplować się tylko z dziewczynami.
Pokazał mi język i mamrocząc pod nosem coś w stylu "Po co mi przyjaciel? Jestem samowystarczalny!", rozłożył się na miękkim dywanie.
Położyłam się koło niego, po czym przekręciłam się na brzuch patrząc w jego niebieskie jak morze oczy.
- A więc, mamy dwie godziny na odpoczynek, a potem sprawdzimy jak ci idzie z mieczem.
- Mieczem? To już nie bawisz się tą drewnianą literą C z patyczkami?
- To jest łuk, idioto.
- Ej, od razu idioto? Mówisz tak bo jestem niebieski?
Roześmiana turlałam się po całym dywanie, nie mogąc złapać oddechu. Czasami się zastanawiam skąd się biorą tacy ludzie jak on?
***
Hej kochani! Wybaczcie długość rozdziału, ale nie mogłam dziś napisać więcej. :C
Za to głowy do góry, następna część ukaże się już w ten weekend!
Na koniec chciałam jeszcze wspomnieć o negatywnych komentarzach. Nie chcę aby ktoś pomyślał, że nie mogę przyjąć krytyki - coś robię nie tak? Śmiał, mówcie! Chętnie się poprawie, ale ostatnie hejty napłynęły na mojego bloga od osoby, która nawet nie przeczytała treści co jest już chamstwem. Komentujcie, krytykujcie, ale wiedzcie co piszecie! :)
~Kat(i)