środa, 25 marca 2015

"And if you only die once I wanna die with you"

        - No to co robimy? - Zapytałam idąc przez wioskę obok Willa.
- Chciałbym ci kogoś przedstawić, to niedaleko.
Przemierzaliśmy po kolei ulice i mijaliśmy domy różnych ludzi. Wokół panował zgiełk porannego targu, obok którego przed chwilą przechodziliśmy. Hatumashiku sprzedawali różne dziwne rzeczy - od resztek obiadu po ośmiornice wykonane ze złota.
        Oddalając się od targu, gwar towarzyszący porannym przygotowaniom do przyjęcia wielu ludzi z jeszcze większą ilością piniędzy, uciszał się. Domy stawały się coraz bardziej zadbane, uliczki na ogół zasypane żwirem, zastąpiły kamienie starannie poustawiane w nienagannych odstępach. Pomimo tego, że wioska była moim drugim domem, zapuściłam się w te okolice najwyżej kilka razy.
        Skręciliśmy w boczną uliczkę,słysząc brzęk nożycy, przycinających i tak już perfekcyjnie wyprofilowany żywopłot. Minęliśmy trzy domy o ścianach pomalowanych na złoto i niepokojącej ilości krasnali ogrodowych, zdobiących soczyście zielony trawnik.
        Czwarty z kolei dom był skromniejszy od pozostałych, ale wydawał się najbardziej zadbany i przytulny. Właśnie naprzeciwko niego zatrzymał się Will z wyraźnym podenerwowaniem widocznym na twarzy.
-Zgaduje, że jesteśmy na miejscu - powiedziałam przerywając niezręczną ciszę.
- Dobrze zgadujesz. Tylko proszę, bądź miła.
- O co ci chodzi? Zawsze jestem miła.
Włożył duży trud, aby nie zacząć się śmiać i może dziękować Bogu, że zakończyło się to sarkastycznym uśmiechem.
        Widząc jak bardzo Will zaczyna się stresować, wzięłam sprawy w swoje ręce i po prostu zapukałam. Po chwili usłyszeliśmy kroki i damski głos krzyczący: "Idę!".
        Spojrzałam pytająco w stronę Willa, mając nadziję na choćby najkrótsze wyjaśnienie. Co my niby tu robimy? Dom nie wyglądał jakby był własnością jakiegoś oficera albo innej fajnej postaci z filmu science fiction.
        Po chwili w drzwiach stanęła dziewczyna trochę starsza ode mnie, która także była Hatumashiku. Jej wygląd był zadziwiająco... zwyczajny. Średniej długości, brązowe włosy spięła w kucyka, delikatne rysy twarzy i blada (a raczej blado-niebieska) skóra wyglądała bardzo ładnie wraz z szafirowymi oczami. Na sobie miała pomarańczowy podkoszulek i (jedyną wyróżniającą ją z tłumu rzecz) spodnie całe poplamione farbą.
       - Will! - Krzyknęła rzucając mu się na szyję.
- Ekhem - odchrąknęłąm.
- Ach tak, Chione to Caroline, Caroline to Chione.
- Miło mi, mów do mnie po prostu Caro - powiedziała z uśmiecham na pół twarzy.
- Ach ta, Will mi dużo o tobie opowiadał.
- Naprawdę?
- Nie.
Wtedy uświadomiłam sobie, że jednak to nie było miłe, ale zabawne.
- A więc, skd się znacie? - Spytałam usiłując poprawić sztywną atmosferę.
- Och, zaraz ci opowiemy, ale najpierw zapraszam do środka - ręką wskazała wnętrze domu.
        Wejście prowadziło bezpośrednio do salonu. Było to najnowocześniejsze pomieszczenie jakie miałam przyjemność oglądać, a córka prawowitego króla Krainy Novitas miała przyjemność oglądać wiele wspaniałych komnat. Po ścianie spływał podświetlany strumyk krystalicznie czystej wody, który wpadał do głębokiej na kilka metrów szczeliny w podłodze. Na kremowych ścianach wisiały obrazy, prawdopodobnie namalowane przez domowniczkę, dodatkowo każdy z nik oświetlony był dwoma małymi lampkami. W rohu stał duży, kaminny kominek, w którym palił się ogień choć temperatura powietrza na dworze była pokojowa. Pod ścianą stała długa, szara, zamszowa kanapa, a po drugiej stronie salonu, telewizor wielkości drzwi. "Myślałam, że tylko Will ma tu jak w raju" - powiedziałam sobie w myślach.
      Caroline zaoferowała nam wygodne miejsce na kanapie, a sama poszła przygotować coś do picia.
- Kto to do cholery jest? - Spytałam Willa, który wydawał się być nieco mniej spięty niż podczas rozmowy w drzwiach.
- Spokojnie, zaraz się wszystkiego dowiesz.
Domowniczka przyniosła na srebrnej tacy trzy szklanki korzeniówki*, która była bardzo popularna w tej wiosce i usiadła obok nas.
- To może wyjaśnie ci jak się poznaliśmy. - Powiedział Will mrugając porozumiewawczo do Caro. - Kiedy ty odwiedzałaś swoich znajomych, ja nie miałem praktycznie nic do roboty. Król odwołał wszystkie spotkania, ciebie nie było, a w telewizji leciały same powtórki, więc wybrałem się na targ, który mijaliśmy po drodze. Nie wiem co mnie podkusiło, po prostu chciałem zobaczyć co tam sprzedają. Mijając stoisko z czymś co przypominało rośliny domowe, zderzyłem się z Caro, a tak naprawdę to ona wbiegła we mnie obładowana swoimi zakupami - wpowiadając to zaczął się szyderko uśmiechać- i w ramach przeprosin zaprosiła do sibie.
- Spędziliśmy ze sobą miły wieczór, a potem William odwiedzał mnie każdego dnia. Chodziliśmy na spacery, oglądaliśmy różne wystawy i...
- Czekaj, czekaj. William? - Przerwałam rozmażonej Caroline.
- Tak. Tak właśnie mnie nazywa. Wracając do opowieści, po wszystkich spotkaniach, zrozumieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni i teraz jesteśmy parą, tylko proszę nie denerwuj się - ostatnie słowa wypowiadał coraz szybsiej niczym pociąg rozpędzający się na starcie.
- Niby czemu mam się denerwować? To wasze życie, a mi nie pozostaje nic innego jak cieszyć się waszym szczęściem.
       Mówiłam szczerze i choć trochę zabolała mnie szybka zmiana uczuć Willa to przynjamniej już nie musiałam zadawać sobie trudu ciągłego mówienia "Nie Will, naprawdę nie będziemy razem". Lubiłam tego niebieskiego debila i miałam nadzieję, że ta lala nie zamąci mu w głowie.
       - Wiecie co, ja muszę iść... Tam!
Wskazałam ręką w przypadkową stronę świata i żegnając się z nową parą wyszłam z mieszkania Caroline. Przeszłam ścieżkę, w którą skręcaliśmy zaledwie pół godziny temu i skierowałam się do swojego domku, zdając sobię sprawę, że muszę znaleźć nowego towarzysza do walki mieczem.
*~*~*
       - Powiedziałam coś nie tak? - Spytała z nieudawanym przejęciem w głosie Caroline.
- Oczywiście, że nie. Chione jest... dość specyficzną osobą, ale nie da się powiedzieć o niej złego złego słowa. Zaskoczyliśmy ją.
To mówiąc, Śpiący przytulił do mocno Caro, która wydawała się być nadal niepocieszona.
- Mamy plany na ten wieczór? 
- Za kilka godzin mam spotkanie z królem, będziemy omawiać cel naszej dalszej podróży, ale do tego czasu możemy zrobić wszystko.
Pocałował delikatnie ukochaną i biorąc ją na ręce, powoli skierował się do sypialni.
*~*~*
        Weszłam przez otwarte drzwi do dużego, jasnego pokoju.
- Mikeeee, ubieraj się wychodzimy. - Krzyknęłam w stronę schodów.
Po chwili, z góry zszedł mój współlokator, ubrany wyjątkowo... normalnie. Nie miał na sobie skórzanej kurtki i luźnych jeansów, lecz granatowy t-shirt i szare dresowe spodnie.
- To co robimy?
- Idziemy ćwiczyć walkę na miecze, chyba masz jeden?
- Tak się składa, że nie - powiedział chowając twarz w dłoniach.
- Żartujesz? Tylko nie mów, że nie umiesz walczyć bo jeśli tak będzie, to możesz wracać na górę.
Odwrócił się wyraźnie napinając mięsnie pod koszulką. Założył ręce na tył głowy, spowrotem spoglądając w moją stronę.
- Może mnie nauczysz?
       Wyczuwając jego słabość i jednocześnie moją władzę, chciałam to chytrze wykorzystać, ale w końcu obiecałam mu, że będę miła.
- Jasne, znajdziemy jakiś mieczyk dla ciebie.
***
W wolnej chwili zapraszam na smoczy-katalog.blogspot.com :)


*Korzeniówka - napój wykonany z korzeni drzew bąbelkowca.

     

14 komentarzy:

  1. Dotarłam :D
    Bardzo mi się spodobał twój blog. Świetna historia, taka... odmienna ;)
    Chione... kojarzy mi się z grecką nimfą śniegu ;)
    Niesamowita bohaterka. Jej charakter mnie bawi i dobija do ziemi XD
    Nie do końca ogarniam Willa... Nie wiem... tak po prostu jakoś go nie czuję :/ To samo, chociaż w mniejszym stopniu, mam z Mikiem... Ale co tam :P Rozkręcę się ;)
    Romanse i sprawy uczuciowe wydają mi się zbyt intensywne, ale poza tym wszystko bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Będę czekać na nn ;)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że tu zajrzałaś! Też zaczynam mieć odczucie, że za bardzo poruszam wątki miłości, ale od następnego rozdziału postaram się ruszyć z akcją!
      Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że wpadniesz tu kolejny raz. :)
      Pozdrawiam i czekam na następny rozdział z Twojej strony. :D

      Usuń
    2. Będę wpadać z miłą chęcią :D
      A u mnie nowy rozdzialik ;) W sobotę wskoczyła ósemeczka ;)
      Zapraszam :)

      Dużo weny i żelków życzę
      Żelcio

      Usuń
  2. Ooo nie!!! Już nie lubię Caro! W sumie nic mi nie zrobiła, poza tym, że ośmieliła się ładować z butami miedzy Chione a Willa. Co to ma być? Fakt, Chione troche go zbywała i wodziła za nos, ale przecież nie można ot tak się odkochać i zauroczyc w kimś innym.
    Chione nie chce się do tego przyznać, ale jej zachwanie świadczy, o tym, że ta wiadomość, troszkę ja zdenerwowała i wywołała w niej zazdrość.
    Oj Will, obyś szybko przejrzał na oczy i zostawił tą Caro.

    Poza tym w wolnej chwili zapraszam do mnie na rozdział, który coś mi sie zdaje, ze pominęłaś :) a wieczorem, jeśli wszytsko dobrze pójdzie, dodam kolejny :)
    Pozdrawiam i bardzo cię proszę puknij Willa w głowę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej rozśmieszyłaś mnie tym komentarzem :) Pomyślę nad tym by rozporek pana kapitana nie stawiał oporów przy ich kolejnym spotkaniu :)

      Usuń
    2. Przepraszam, ale to nie moja wina, że pobudzasz część mojego mózgu odpowiadającą za naganny romantyzm. :D
      A głosik w mojej głowie krzyczał "Caro im się nie spodoba!!!!!". Znowusz drugi głosik mówił: "I dobrze!". Tak, brzmi to trochę jakbym miała schizofremię. XD

      Usuń
    3. Haaaaalooooo ??? a co to się z tobą dzieje?
      Hmmm? Mój Alan wspominał, że zaczyna za tobą tęsknić :*

      Usuń
    4. Haaaaalooooo ??? a co to się z tobą dzieje?
      Hmmm? Mój Alan wspominał, że zaczyna za tobą tęsknić :*

      Usuń
  3. Witaj! Twój blog został dodany do SK!
    Pozdrawiam :)
    smoczy-katalog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Chichrałam się jak hiena na końcówce!
    Chociaż nie powinnam, ponieważ mój kochany Will mnie zdradził! T~T
    Czuje się porzucona!
    Jednak od początku... Gdy Will zaczął prowadzić Chione do tajemniczego domu, ja pomyślałam, coś w stylu "Hej! Może rodzinkę znalazł?", a gdy drzwi się otworzyły, ja nie załapałam jeszcze i pomyślałam "To pewne jego siostra!". Normalnie sama aż kilka razy musiałam przeczytać zdanie ze słowem "para", bo to słowo do mnie nie docierało.
    Ja byłam wzburzona! Choć z drugiej strony, cieszę się, że Will znalazł kogoś, kto odwzajemnia jego uczucie, to jednak mnie również zaskoczyła niestabilność jego uczucia do Chione. Teraz to zaczynam się bać, że Caro zacznie panikować i nie pozwoli Willowi na pomoc naszej złośliwej bohaterce, która zawsze jest "miła" :P
    Dam szansę Caro (zobacz, jaka jestem wyrozumiałą!), ale tylko jedną i jeżeli zacznie mnie drażnić, to będzie koniec i stworze powstanie przeciwko niesprawiedliwości, jaką wówczas stanie się irracjonalna miłość Willa do tej... kobiety!
    Ale póki co ją lubię... tak jakby.
    Przeszłaś od całowania się do... sypialni :D
    W końcu Will jest tylko mężczyzną i nie myśli tą samą częścią ciała, co kobiety (a kobiety używają mózgu, mózgu! - Bez obrazy dla męskiej społeczności!).
    Trochę Chione dziwnie się zachowała, ale... dobra nie do końca rozumiem, czemu nagle tak wypadła z mieszkania Caro. Skoro mówiła, że jej to obojętne... chce jej wierzyć, ale coś mi nie pozwala! Czyżby księżniczka została zraniona? Czemu moje pytanie brzmi tak ironicznie?
    Mike... coraz bardziej kolesia lubię!
    Nosi skórę *-*
    Jak Chione go nie chce, to ja go wezmę!
    Dostawa jest gratis, czy za specjalną dopłatą? :D
    Nawet nie chce, o bogowie! Naprawdę nie chce w tej chwili wyobrażać sobie, co też wymyśliła Chione odnośnie ich treningu na miecze... po prostu muszę, ale to muszę poczekać na nowy rozdział! No, a który mam nadzieje pojawi się już szybko...
    (Mam cichą nadzieje, że Mike się skrywał i tak naprawdę powali Chione i zmusi ją do pocałuku! - Ma złowrogie myśli... naćpała się coca coli i psi los ją czeka... mówi w końcu o sobie w trzeciej liczbie pojedynczej...).
    Apolliński rozdział Ci wyszedł! Był on zniewalający, zdumiewający, zachwycający, arcymistrzowski, bombowy, cudowny i niesamowity!
    Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
    Bussis! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Apolliński rozdział Ci wyszedł!" - To najpiękniejsze słowa jakie mogła usłyszeć córka Aresa pisząca opowiadania. Serio <3.
      Czytając ten komentarz, przecierałam oczy niedowierzając Twoim słowom! Czy to ta sama Mika, która jeszcze niedawno kazała mi zabić i poszatkować Mike'a?
      Dziewczyno boję się o Twoje zdrowie, ale to oczywiście czysta troska. :D

      Usuń
  5. Spodobała mi się historia tego bloga.
    Nie popełniasz błędów, a to jest chyba najważniejsze :) Ja już będę czekać do następnego rozdziału, bo naprawdę blog przypadł mi do gustu!
    Czy tylko mi rozdział wydaje się taki krótki? Szkoda, bo naprawdę dobrze mi się go czytało (czy ja już o tym nie wspomniałam?).
    A więc czekam do kolejnego, mam nadzieję, że szybko się pojawi.
    Pozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam do siebie,

    http://voice-destination-magical2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak obiecałam - jestem! :D
    Cóż mogę napisać? Uwielbiam twojego bloga - i dobrze o tym wiesz, spryciaro.
    Ale... Will.... Dlaczego!?!?! Miałeś być z Chione! Idź spalić na stosię tę niebieską dziewczynę, ktora wydaje się bardzo sympatyczna i wgl, ale ktora ma zginąć, bo nie jest Chone! No!
    Ale może z Mikem pójdzie coś do przodu... I może... Ale tylko może! ... Przekonam się do niego...? Zobaczymy!
    Nie wiem czemu, ale bardzo chciałabym mieć taką złotą osmiornicę... Może w Atenach mi taką znajdziesz, co? :D No ona na pewno w walize sie zmieści... Nie to co ja... *płacze mad swoją grubością*
    Czekam na następny rozdział! Ty wiesz, że ja zawsze w końcu czytam i komentuję, prawda? Prawda!
    A ty, kochana, wpadaj do mnie :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. (Niestety nie wiem, gdzie Cię poinformować, więc napisze tutaj, sorki!)
    Hejka! Nominowałam Cię do LA!
    Zapraszam:
    http://life-of-heros.blogspot.com/2015/05/liebster-avard-03.html
    Bussis! :3

    OdpowiedzUsuń