sobota, 31 stycznia 2015

Ruda tańczy jak szalona!

        Weszłam do dużego pokoju, trzymając za rękę moją rudowłosą przyjaciółkę. Aranżacja różniła się wyglądem od zewnętrznej strony budynku. Podłogę zakrywał czarno - biały dywan w zebrę, ściany były czarne, a okna zdobiły purpurowe firanki. W średkowej częścji pokoju stał biały, nowoczesny stół wraz z czterema krzesłami. Pod ścianą było kilka kuchennych mebli stylowo dopasowanych do stołu. Na ścianach wisiały instrumenty bądź ich części - gitary każdego rodzaju, części perkusji, flety i inne.
        Zoe szybkim ruchem zaciągnęła mnie do sypialni, której wystrój niczym nie różnił się od pokoju na dole. Oczywiście, meble kuchenne zastąpiło duże łóżko, biurko i półki na książki, które Zoe kochała czytać.
        Spojrzałam w jej radosne, zielone oczy żałując, że przyszłam do niej tak późno.
- A więc, w końcu go znalazłaś - powiedziała rozmażonym tonem.
- Sama jeszcze w to nie wierzę.
W odpowiedzi uśmiechnęła się promiennie, oplatając kosmyk włosów wokół palca.
- Opowiadaj śnieżynko, jak tam w wielkim świecie?
Zaczęła mnie tak nazywać lata temu, nigdy nie tłumaczyła dlaczego, ale podejrzewam, że to przez moje śnieżnobiałe włosy.
- Nie uwierzysz! Król posłał mi do towarzystwa jakiegoś chłopaka! Ma na imię Mike i ...
Opowiedziałam jej całą historię, nie omijając szczegółów.
        Po zakończeniu mojej opowieści, oczekiwałam jakiejś reakcji. Myślałam, że się rozśmieje i rzuci po drodze: "Żaertujesz? Ale jaja!". Zamiast tego, patrzyła na mnie z poważną miną.
- Nic nie powiesz? - Spytałam.
- Chione, Mike to mój brat.
        W tym momencie świat obrócił się do góry nogami. Brat Zoe? To niemożliwe.
- Twój brat? Ty nie masz brata!
Wypuściła głośno powietrze próbując dobrać odpowiednie słowa.
- Sześć lat temu, gdy byłam, gdy byłam dziesięcioletnią dziewczynką uciekłam do wioski od ojca pijaka, ale tę historię już znasz - pokiwałam głową-. Sęk w tym, że przez te wszystkie lata trzymał mnie w zamknięciu. Podrzucał tylko jedzenie i picie, jak był wściekły... bił mnie i nigdy nie wypuszczał z pokoju. Pewnego dnia, gdy był naprawdę pijany i chciał się na mnie wyładować, uciekłam przez uchylone drzwi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mam starszego brata! Długo błąkałam się po Śmierci, aż dotarłam tutaj, a w zeszłym roku przyszedł także Mike. Opowiedział mi swoją historię i wiesz co się okazało? Ten pijany robak więził go w pokoju obok! Przez tyle lat żył za ścianą, a ja nie miałam o tym pojęcia!
        Przez chwilę panowała grobowa cisza. Musiałam poukładać sobie w głowie wszystkie usłyszane fakty.
- A... twoja mama? - Spytałam niepewnie.
- Umarła po moich narodzinach - powiedziała to bez żadnych uczuć.
- To niemożliwe! Gdzie on się podziewał przez tyle lat? Jak niby tu dotarł? Po co? Dlaczego?
- Mike? Nigdy mi nie powiedział. Unika tego tematu i nie dziwię mu się. Powie jak będzie gotowy.
        Pierwszy raz zaczęłam współczuć samej sobie. Czy Mike wie o mojej przyjaźni z Zoe? Nie, to raczej niemożliwe. 
        Rudowłosa, widząc moje zmartwienie prónowała mnie pocieszyć.
- Hej, nie przejmuj się. Twoje stosunki z Mikiem nie wpłyną na naszą przyjaźń.
- Ja nawet nie wiem jakie to są stosunki - powiedziałam kładąc głowę na jej kolanach. 
        Zoe pogłaskała mnie po włosach, patrząc rozmażonym wzrokiem przed siebie.
- Czy byłabyś zdolna porzucić wszystko i zamieszkać tu z moim bratem?
Podniosłam się niedowierzając jej słową. Co to za pytanie? Równie dobrze mogłaby spytać: " Wytniesz sobie serce i zjesz na śniadanie?".
- Oczywiście, że nie!
- A więc, problem rozwiązany. Nie jesteś gotowa na związek z Mikiem. Spodobało ci się to, że ugania się za tobą jak pies i marzy o namiętnym pocałunku i kochaniu się na plaży, ale to nie jest prawdziwe uczucie.
- Dlaczego ty zawsze musisz być taka mądra? - Powiedziałam rzucając się przyjaciółce na szyję.
        Przez resztę dnia nieudolnie próbowałyśmy upiec ciasteczka, co skończyło się bałaganem w kuchni i kamieniami o smaku brudnej skarpety zamiast ciasteczek. Nawet nie zdawałam sobię sprawy, jak bardzo brakowało mi Zoe. Will to równy gość, ale nie da się z nim pogadać o babskich sprawach tak jak z rudą. 
       *~~*~~*
        Leżałyśmy na miękkiej trawie obok domu Zoe, gdy zbliżała się północ. Gwiazdy błyszczały na niebie, ptaki grały swoją melodię, a pomijając ich śpiew, panowała przyjemna cisza.
        Zoe była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam dlatego obecność Mika zaczęła mi odrobinę przeszkadzać.
- Mogę dziś spać u ciebie? Nie zniosę jego surowego wzroku przez resztę nocy. 
Idąc śladem przyjaciółki, przewróciłam się na brzuch, patrzać z nadzeją w jej oczy.
- Jasne, śnieżynko. Jednak nie wpuszczę cię do domu dopóki, dopóty nie porozmawiasz z Mikiem. No i po drodze możesz wziąć piżamę.
- Czy kiedykolwiek przestaniesz naprawiać moje gówniane życie? - Spytałam pieszczotliwie dotykając jej nosa palcem wskazującym.
- Nie, za bardzo cię kocham.
        Po tych słowach uśmiechnęłam się do niej, a następnie wstałam i truchcikiem skierowałam się w stronę mojej chatki. Dlaczego biegłam? To był mój szatański plan! W końcu kto by chciał całować nieumytą i w dodatku spoconą dziewczynę?
        Mój początkowy plan brzmiał: " Wejdę, zabieram szczoteczkę do zebów, piżamę i szybko uciekam do Zoe. Może się nie obudzi...", ale jak zwykle wszystko poszło nie tak.
        Wchodząc do pokoju, zobaczyłam Mika siedzącego na parapecie i gorączkowo wpatrującego się w moją stronę.
- Gdzie byłaś? - Zapytał spokojnym tonem.
- U twojej siostry, kochasiu.

środa, 21 stycznia 2015

Ale o co chodzi?

        Obudziłam się w miękkim, dużym łóżku. Leniwie otworzyłam oczy i zmierzwiłam delikatnie nieułożone włosy. "Chwila moment..." - pomyślałam. Nie byłam w swoim łóżku! To był pokój Willa, ale jego nie było obok mnie. Szybko zwróciłam się w stronę łazienki, pewnie wyglądałam okropnie.
        Odbicie w lustrze nie zachwyciło mnie. Przemyłam twarz zimną wodą i ułożyłam włosy, tak aby nikt się nie przestraszył na mój widok. Nie mogłam się także powstrzymać od umycia stóp i rąk. To był mój mały sekret - w pokoju zawsze miałam syf, ale nienawidziłam brudu na sobie.
        Schodząc na dół, zobaczyłam Willa śpiącego na kanapie. Podeszłam do niego mówiąc:
- Wstawaj! Szkoda dnia!
Mamrotał coś podnosem, ale wstał bez większego oporu, co było dla niego nowością.
- Która godzina? - Powiedział.
- Nie wiem. Chciałam... Może pójdziemy się przejść?
  ***
        Poranne słońce rozświetlało uliczki wioski. Ludzie ( czyt. Hatumashiku) powoli rozkładali stragany i szykowali się do monotonnego dnia. Wokół słychać było śpiew ptaków i nurt pobliskiej rzeki. Przechodząc obok pewnej staruszki usłyszeliśmy kawałek jej kłótni ze sprzedawcą. Najprawdopodobniej miał drogie owoce. 
       Rozmyślałam nad wczorajszym wieczorem. Po tym cholernym pocałunku, pobiegład do Willa. Chiałam mu to wszystko wyjaśnić, bałam się, że go stracę... Ale on znów mnie zaskoczył słowami: " Hej, jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciele się wspierają w trudnych chwilach.". Nie był świadomy jak bardzo ucieszyłam się po tych słowach. Potem... pewnie zasnęłam u niego, a on na kanapie.
        Z zamyślenia wyrwał mnie Will, no tak przecież idziemy już pół godziny, a ja się nawet nie odezwałam.
- Chciałaś o czymś pogadać?
- Wczoraj z Mikiem... Pocałowałam go. - Nie mogłam go kłamać. On był zawsze szczery.
- CO? Przecież ty go nienawidzisz!
- Wiem! Ja chyba wariuję! Nie mam pojęcia co się ze mną stało, to działo się tak szybko...
- Musisz z nim o tym porozmawiać!
- Ani mi się śni! Mam go już..
- Kiedy zrozumiesz, że wyzywanie go nie załatwi problemu? Nie uciekniesz od tej rozmowy, nie jesteś niewidzialna!
        Chcąc nie chcąc, miał rację. Dałam się zaciągną pod mój... znaczy się nasz domek i niepewnym krokiem przekroczyłam próg, odprowadzając Willa wzrokiem. Zamknęłam za sobą drzwi i podążyłam na górę czując uginające się pode mną nogi. 
        Weszłam do sypialni, gdzie zastałam Mika siedzącego na łóżku, plecami do mnie.
- Puk puk? 
W tym momenci odwrócił się do mnie, na tyle haotycznie, aby przesunąć łóżko w inną stronę świata.
- Możemy pogadać? - Zapytałam niepewnie.
Cała moja duma i odwaga uciekły w oka mgnieniu. Co się ze mną dzieje?
- Jasne, siadaj.
Próbował być twardy i obojętny, ale kiepsko mu to wyszło. Usiadłam koło niego, ale każda próbo rozpoczęcia rozmowy kończyłam się niepowodzeniem. Po jakimś czasie Mike objął pałeczkę.
- To co się stało wczoraj... - Nie dokończył, głos mu sie załamał.
- Przepraszam cię za to. Nie chciałam żeby tak wyszło. 
        Jego twarz nagle złagodniała, jaby poczuł wielką ulgę, ale dlaczego?
- Chione, ja nie wiem co się ze mną dzieje. Nigdy się tak nie czułem... Na twój widok, uginają sie pode mną kolana i serce zaczyna mocniej bić - słuchałam z opuszczoną głową - nigdy wcześniej się tak nie czułem.
- Mike, ja.... Ja nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Dziewczyno ja cię kocham! Prawie się nie znamy, ale ja już czuję, że nie mogę bez ciebie żyć! 
       W tym momencie do oczu napłynęły mi łzy, a gula w gardle osiągnęła maksymalną wielkość. Czemu to wszystko musi być takie trudne? Czy Mike mi się w ogóle podoba?
- Powiedz coś, błagam. 
Widziałam w jego oczach strach, strach przed odżuceniem.
       Zdobyłam się na uśmiech. odniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w jego piękne, brązowe oczy.
- Co mam ci powiedzieć? Prawie się nie znamy, daj mi trochę czasu.
Nie wiem czemu nie powiedziałam mu od razu, że nic z tego nie będzie. Czułam coś do Mika, ale to nie było na tyle silne, aby robić mu nadzieje.
        Nie zdąrzyłam zareagować, gdy jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Zebrał się we mnie gniew. "Co on sobie myśli? Nie może mnie całować kiedy ma na to ochotę, o nie!".
- Mike, przestań! - Krzyknęłam odsuwając się od niego.
- Przepraszam, ja nie wiem co się ze mną dzieje - mówiąc to ręce mu się trzęsły, a oczy gwałtownie stały się pełne strachu.
- Myślałam, że może jesteś inny.
Wybiegłam z pokoju czując łzy napływające do oczu. Nie wiem jakie on ma zwyczaje, ale nie będę jego zabawką. 
        Nie chciałam rozmawiać z Willem, nie chciałam płakać samotnie w kącie. Gdzie mogłam pójść? Zoe! Zoe była moją przyjaciółką, moim wspraciem gdy przebywałam w wiosce. Nie była Hatumashiku, była człowiekiem, ale tu pracowała.
        Mieszkała nie daleku, tuż za tym progiem... Jest! Najbardziej rozpoznawalny domek w całej wiosce. Ściany były fioletowe do potęgi, okna zawsze czyste, a na dachu rosły kwiaty. Nigdy mi nie zdradziła jakim cudem one tam rosną. 
       Zapukałam do drzwi ciesząc się na samą myśl o spotkaniu z przyjaciółką. Usłyszałam znajome: "Idę!". Po chwili w drzwiach stanęła niższa ode mnie o kilka centymetrów, ładna, rudowłosa dziewczna o zielonych oczach i czerwonych jak truskawka ustach. Ubrana była w standardowy dla niej strój - czarna skórzana marynarka, bluzka w czaszki, czarne spodnie z dziurami i glany. 
- Zoe! - Krzyknęłam rzucając się w ramiona dziewczyny.
- Tęskniłam za tobą. - Szpnęła mi do ucha.
***
Udało się! Z małym opóźnieniem, ale napisałam nowy rozdział! 
~Kat(i)
      
       

sobota, 10 stycznia 2015

"Everything has changed..."

     Szłam kamienną uliczkę pośród tłumu Hatumashiku. Różnili się od Willa pod wieloma względami - byli niżsi, mniej niebiescy i nie mieli tych dziwnych tatuaży. Mimo wszysto, lubiłam przebywać w tej wiosce, przypominała mi dawne czasy spędzone w pałacu zamku. Miałam tu kilku kolegów i jedną przyjaciółkę, z którą jestem naprawdę zżyta i zamierzam ją dziś odwiedzić.
     Domu Willa nie dało się przegapić. Na ścianach porozwieszane były balony i kolorowe wstążki, a nad drzwiami rzucał się w oczu kolorowy napis "Uśpiony Hatumashiku". Podeszłam do drzwi i głośno zapukałam. Po chwili drzwi zączęły się powoli otwierać, jakby nie był pewny kogo tam zobaczy. Wysunął głoę zza progu, po czym wciągnął mnie do środka. 
     Nie ukrywalam swojego zaskoczenia szczególnie, że zrobił to niezbyt delikatnie.
- Au! Oszalałeś? - Zapytałam.
- Czemu przychodzisz dopiero teraz? - Powiedział przytulając mnie do siebie.
- Nie bądź śmieszny, jesteś już dużym chłopcem.
     Po tej rozmowie, usiedliśmy na kanapie, ciesząc się z wzajemnego towarzystwa.
- Wiedziałeś, że ten chłopak z czarnymi włosami się do mnie wprowadził?
- Żartujesz? Chodzi ci o...
-Tak, właśnie ten.
Nie ukrywał zdziwienia pomieszanego z gniewem za co nie można go winić, jeszcze nie zrozumiał, że chcę być wyłącznie jego przyjaciółką. 
     Rozejrzałam się do okoła z niedowierzeniem patrząc na bałagan w kuchni. Widocznie zjadł już śniadanie i nie zamierzał posprzątać. Z zamyślenia wyrwało mnie wspomnienie rozmowy Willa z królem.
- O czym rozmawialiście z tą strą borówką?
- Z królem? Dziwny koleś... Na początku opowiadał mi o swojej wiosce, o ich obyczajach, ale nie bardzo mnie to interesowało. Gdy skończył, gadał o tym jak wielkie nadzieje pokrywa w moich umiejętnościach, które już niedługo zostaną odkryte bla bla bla...
      Mówił to kompletnie bez entuzjazmu, miałam nadzieję, że to nie są kolejne gierki króla. Nie chciałam się tym chwilowo zamartwiać, jedyne na co miała ochote to oglądanie telwizji (tak, w wiosce mieli telewizor, ale oczywiście tylko w domku Willa) z moim towarzyszem. 
      Leniliśmy się cały dzień, oglądając telewizje, opowiadając kawały i nieudolnie próbując coś ugotować.
- Ty sprzątasz - powiedziałam.
- Czemu ja? 
- To twój dom, ja w swoim mam porządek.
- To jutro idziemy do ciebie.
Achh... Gdby życie było takie miłe przez cały czas? Dawno nie czułam się tak szczęśliwa - miałam przy sobie przyjaciela, a cel życiowy był na wyciągnięcie ręki.
     Wieczorem, gdy użądziliśmy mini zapasy, do domku wpadł (bez pukania!) Mike. Musiało to wyglądać dość dziwnie bo obydwoje leżeliśmy zdyszani na podłodze.
- A ty czego tu? 
Nie starałam się być miła, nawet nie podniosłam się z podłogi.
- Możemy porozmawiać?
- Nie. 
Na tym mój wkład w dyskusję się skończył. Wstałam kierując się do kuchni po picie, a kątem oka zauważyłam Willa przedstawiającego się temu... drugiemu.
    Wróciłam z szklanką wody w ręku, pomiędzy Willem a Mikiem zapadła krępująca cisza.
- Możesz jusz sobie iść, a nawet byłoby miło gdybyś w ogóle tu nie przychodził.
- Nie wyjdę dopóki nie pogadamy.
- Nie rozumiesz, że ja nie mam o czym z tobą gadać? Idź zabawić kogoś innego.
Odwróciłam się do Willa i łapiąc go za rękę poszliśmy na górę. Pytał czy z nim jestem? Niech myśli, że tak jest.
    Drugie piętro było bardziej przystrojone niż parter. Były tu trzy pokoje - ogromna sypialnia, łazienka i garderoba. Król się nieźle postarał, Will miał do dyspozycji tysiące przebrań na każdą okazję. Łazienka była średniej wielkości, ale wanny można było pozazdrościć. Zmieściłyby się w niej trzy osoby, rozścielona została różami i miała opcję jacuzzi. 
    Weszliśmy do bogato urządzonego pokoju. Ściany były złote, a całą podłogę pokrywał miękki, biały dywan. Łóżko stało naprzeciowko okna, z którego widać było całą wioskę. 
- Robi wrażenie, prawda?
- Zamieńmy się! Nie wytrzymam z tym debilem.
- Ale wiesz, że to obraziłoby króla?
Wiedziałam to. Hatumashiku mają wielkie ego, a ja nie chciałam być z nimi w stanie wojennym - tylko tu nie dotarł terror mojego wuja.
    Wskoczyłam na łóżko ciesząc się jego miękkością i milionami puchatych poduszek.
- Może powinnać go wysłuchać? - Zapytał Will.
- Nie mam o czym z nim rozmawiać i on bardzo dobrze o tym wie.
- Znowu zachowujesz się jak dziecko - powiedział z uśmiechem siadając koło mnie.
- Może masz racje, pogadam z nim, ale chodź ze mną.
- O nie! To twoja sprawa, nie mieszaj mnie w to.
- Mam gdzieś twoje odczucia.
Po tych słowach, pociągnęłam go za ramie na dół nie przejmując się jego protestami.
     Tak jak myślałam - Mike czekał ja debil na dole stojąc i czekając. Podeszłam do niego, cały czas trzymając ramie Willa.
- Mów czego chcesz.
Oczywiście zaraz usłyszałam z tyłu szept Willa: "Bądź milsza!".
- Możemy pogadać na osobności?
- Nie, mów albo się wynoś.
- Wiecie, co? Ja muszę... do łazienki! - Wtrącił Will, po czym pospiesznie udał się na góre.
- Zaczniesz wreszcie mówić? - Spytałam.
- Przepraszam, okej? Wyszedłem na totalnego debila, który myśli, że jest najfajniejszy na świecie, ale jest mi przykro, nie możesz tego pojąć? Nie możesz zrozumieć, że chcę to naprawić? Musisz być dla mnie taka oschła?
- Nie, nie, tak. Już wiesz?
- To co mam zrobić? Co zrobić żebyś mi wybaczyła?
- Idź się utop.
Chciałam się odwrócić i zakończyć tym całą naszą, ale on złapał mnie za rękę mówiąc:
- I co? Teraz mnie olejesz i będziesz udawać, że nic się nie stało? To takie do ciebie podobne...
W tym momencie powiedział kilka swół za dużo. Czułam jak nienawiść do tego gnojka mnie rozsadza od środka. 
     W mgnieniu oka moje pięści zaliczyły bliskie spotkanie z jego twarzą, a prawa stopa z genitaliami. Jak widać, lata w puszczy na coś się przydają. Po chwili Mike otrząsnął się z szoku i przstał kuliś się jak małe dziecko. Ku mojemu zaskoczeniu, rzucił się w moją stronę powalając mnie na podłogę. Przygniatał mnie całym swoim ciałem, trzymał mocno za nadgarstki, a jego głowa znajdowała się w niebezpiecznej odległości od mojej.
- Will! Zabierz stąd tego gnojka, idioto!
Liczyłam na cudowne wybawienie, powinien zejść i jednym kopniakiem wywalić go za drzwi. Zamiast tego usłyszałam:
- Poradzisz sobie! 
- I co? Teraz twój chłoptaś ci nie pomoże? - Powiedział Mike.
- On nie jest moim chłopakiem ty sarkastyczny pasożycie! - krzyknęłam to na cały głos zdając sobie sprawę z moich słów.
Will to usłyszał, będzie teraz na mnie wściekły. 
    Chciałam się rozpłakać jak małe dziecko, chciałam żeby Mike nigdy się nie pojawił.
- Dasz mi wreszcie dojść do słowa? - Zapytał.
- Najpierw mnie puść.
Wstałam rozcierając obolałe nadgarstki. Spojrzałam mu prosto w oczy, ten cały sarkazm, duma... To wszystko znikło. Jego oczy były ciepłe i pełne troski.
    Usiadł na przeciwko mnie, wyraźnie miał coś ważnego do powiedzenia. Był sztywny i unikał mojego wzroku, bałam się tej rozmowy, ale nie dałby mi inaczej spokoju.
- Już nie będę dla ciebie wredna. - wycedziłam szybko nie dając mu zacząć rozmowy. 
      Wtedy sprawy nabrały tempa. Przyciągnął mnie do siebie gwałtownie i pocałował. Zanim się zorientowałam co się dzieje, jego ręce znalazły się na mojej tali, a ja odwzajemniłam pocałunek prawie nieświadomie. Położyłam dłonie na jego ramieniach, całkowicie się mu oddając. Był delikatny i ostrożny, jakby bał się kolejnego uderzenia. Po chwili (oczywiście nieświadomie) zaczęłam rozpinać jego koszulę, nie przerywając pocałunku. 
      "Co ty robisz?!" - usłyszałam w głowie. Automatycznie odsunęłam się od Mike'a i spuściłam wzrok.
***
Tak wiem, moja kochana Mika Foggy zabije mnie za tą końcówkę! Przepraszam!
~Kat(i)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Znajomy nieznajomy

     Szłam przez wzgórze czując oddech Willa na plecach. Wiedziałam, że postąpiłam dobrze - w przeciwnym razie, mogłabym go jeszcze bardziej zranić. Pomimo to, dręczyły mnie wyrzuty sumienia, ale teraz chciałam się skupić na moim zadaniu.
     Czas upłynął szybciej niż myślałam. Staliśmy przed bramą prowadząca do wioski Hatumashiku, a wokół zgromadzili się wszyscy mieszkańcy. Podszedł do nas król wioski, ubrany w fioletowe szaty, srebrne buty i niezliczoną ilość wisiorków zrobionych z brązowych koralików. Był wysoki, na jego brązowych, długich do pasa włosach był wieniec spleciony z nieznanego mi gatunku drzewa. 
     Ukłoniłam się bez entuzjazmu, po czym Will powtórzył moją czynność.
- Witaj Chione, długo wyczekiwaliśmy na rozkwit Twej podróży. Cała wioska jest Ci wdzięczna. Jak się nazywasz Uśpiony Hatumashiku? - Powiedział król.
- Jestem Will.
Powiedział to bardzo niepewnie, aż czułam jego stres. 
     Wszyscy zebrani rozsunęli się formując nam wejście do głownej chaty króla. Nie różniła się zbytnio wyglądem od pozostały - ściany były brązowe, drzwi  pomieściłyby duży pociąg, a dach wyścielony był słomą. Odróżniała ją tylko wielkość przewyższająca inne budowle.
      Udaliśmy się pospiesznie w kierunku chaty. Idąc, czułam na sobie spojrzenia wielu Hatumashiku, ale i tak większość przejęta była Willem. Dopiero teraz zobaczyłam, że idzie koło mnie sztywny jak deska. Szturchnęłam go łokciem mówiąc:
- Ej, będzie dobrze. Nie stresuj się tak
- Łatwo ci mówić - mruknął pod nosem.
      Stanęliśmy przed wielkimi drzwiami, które otworzyli słudzy króla. Wewnątrz znajdowała się jedna, ogromna sala, która była w całości pokryta białym marmurem. Hatumashiku znali magię, więc przy suficie latały ptaki, które zostawiały za sobą linie z mgły, ale nie wydawały jednak żadnych odgłosów. 
     Odwiedzałam tą salę milion razy, więc nie miałam czemu się nadziwiać, jednak Willowi głowa chodziła w każdą stronę, a oczy wychodziły z orbit. Spodziewałam się takiej reakcji, w końcu jest TYM śpiącym, wyczekiwanym tyle lat.
     Na środku sali, król zatrzymał się i odwrócił twarzą do nas. 
- Chione, pozwolisz, że porozmowiam twarzą w twarz z Willem? - Zapytał.
- Oczywiście.
- Świetnie. Mike odprowadzi Cię do Twojego domku.
- Nie trzeba, znam drogę.
- Och, ale on i tak idze w tamtą stronę.
     Nagle z ciemnego rogu sali wyszedł czarnowłosy chłopak. Był wyższy ode mnie, ale niższy od Willa. Jego uroda powalała na kolana, a mięśnie budziły lekki niepokój. Ruszył żwawym krokiem w moją stronę, po drodze kłaniając się królowi. 
- Jeśli pani pozwoli - powiedział podając mi rękę.
Złapałam jego dłoń i powędrowaliśmy w kierunku mojego pokoju. 
    Gdy znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu i wzroku króla, chciałam  zadać mu kilka pytań.
- Kim ty jesteś?
- Miłe powitanie. - nie obyło się bez sarkastycznego uśmieszka- Jestem Mike, miałem się Tobą... zaopiekować.
     W tym momencie puściłam jego rękę i krzyknęłam:
- Ja nie potrzebuję niczyjej opieki, a szczególnie Twojej!
Po tych słowach pobiegłam do swojego domku chcąc mieć w dupie tego lalusia. Myśli, że będę się ślinić na jego widok bo ma ładną buźkę? Chyba się pomylił.
     Otworzyłam drzwi do mojego domku. Pierwsze co pomyślałam "łóżko". Wbiegłam po schodkach na górę, napawając się widokiem tak znanych mi niebieskich ścian i skrzypieniem każdego schodka. Wchodząc do mojego pokoju, usiadłam z wrażenia. Nic się nie zmienioło, wszystko było na swoim miejscu, ale obok mojego łóżka stało jeszcze jedno, cudze łóżko. 
- Co do jasnej...
- Niespodzianka! Witaj, współlokatorko. - powiedział Mike.
     Wstałam starając się go ignorować. "Udawaj, że go tu nie ma" powtarzałam sobie w myślach. Tak jak miałam zaplanowane, zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Udawałam, że śpię - był to najlepszy sposób na przeczekanie rozmowy Willa z królem, a przy okazji mój nowy "kolega" nie zawracał mi głowy.
     Po kilku minutach wstałam przecierając zaspane oczy. Mike stał nade mną wpatrując się przenikliwie.
- Mam się bać? Może odwalisz się ode mnie? - spytałam.
- W obu przypadkach odpowiedź brzmi nie. Złaź na dół, śniadanie stygnie.
- Co? Która..
Był już ranek, jak mogłam tak długo spać? 
     Zeszłam na dół po wcześniejszym prysznicu w ubraniach, które leżały w MOJEJ szafie, w MOIM pokoju. Coraz mniej lubiłam tego gościa, ale i tak niegługo wyjeżdżam z Willem.
     Na dole znajdowała się mini kuchnia. Co wydawało mi się dziwne, stół stroiły kwiaty i biały obrus. Do jedzenia natomiast była jajecznica i sałatka. 
- Z jakiej to okazji? 
- Chciałem rozpocząć naszą znajomość od nowa. 
     Usiedliśmy przy stole bez słowa. Wcale nie chciałam poznawać go od nowa, już wyrobiłam sobie opinię na jego temat. Zabrałam się za jajecznicę unikając jego wzroku. Przypomniałam sobie o Willu, nie widzieliśmy się od wczoraj.
- Gdzie jest Will? - Spytałam.
- W domku za zakrętem, to twój chłopak?
- Nie twój interes.
- Słuchaj, źle się wczoraj wyraziłem. Król poprosił mnie abym dotrzymał ci towarzystwa to wszystko.
- A więc jesteś czymś w rodzaju chłopca na posyłki?
      Chyba trafiłam w czuły punkt, już więcej nie powiedział ani słowa. Po skończonej jajecznicy, wróciłam się na górę po płaszcz i skierowałam w kierunku drzwi. Łapiąc za klamkę poczułam ciepłe dłonie na moich ramionach.
- Gdzie idziesz? - Zapytał Mike.
- Skoro jesteś panią do towarzystwa, to nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.
Po tych słowach wyszłam na zewnątrz prosto do domku Willa.
***
Uff... Nareszcie udało mi się coś wyskrobać. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni! :D