poniedziałek, 5 stycznia 2015

Znajomy nieznajomy

     Szłam przez wzgórze czując oddech Willa na plecach. Wiedziałam, że postąpiłam dobrze - w przeciwnym razie, mogłabym go jeszcze bardziej zranić. Pomimo to, dręczyły mnie wyrzuty sumienia, ale teraz chciałam się skupić na moim zadaniu.
     Czas upłynął szybciej niż myślałam. Staliśmy przed bramą prowadząca do wioski Hatumashiku, a wokół zgromadzili się wszyscy mieszkańcy. Podszedł do nas król wioski, ubrany w fioletowe szaty, srebrne buty i niezliczoną ilość wisiorków zrobionych z brązowych koralików. Był wysoki, na jego brązowych, długich do pasa włosach był wieniec spleciony z nieznanego mi gatunku drzewa. 
     Ukłoniłam się bez entuzjazmu, po czym Will powtórzył moją czynność.
- Witaj Chione, długo wyczekiwaliśmy na rozkwit Twej podróży. Cała wioska jest Ci wdzięczna. Jak się nazywasz Uśpiony Hatumashiku? - Powiedział król.
- Jestem Will.
Powiedział to bardzo niepewnie, aż czułam jego stres. 
     Wszyscy zebrani rozsunęli się formując nam wejście do głownej chaty króla. Nie różniła się zbytnio wyglądem od pozostały - ściany były brązowe, drzwi  pomieściłyby duży pociąg, a dach wyścielony był słomą. Odróżniała ją tylko wielkość przewyższająca inne budowle.
      Udaliśmy się pospiesznie w kierunku chaty. Idąc, czułam na sobie spojrzenia wielu Hatumashiku, ale i tak większość przejęta była Willem. Dopiero teraz zobaczyłam, że idzie koło mnie sztywny jak deska. Szturchnęłam go łokciem mówiąc:
- Ej, będzie dobrze. Nie stresuj się tak
- Łatwo ci mówić - mruknął pod nosem.
      Stanęliśmy przed wielkimi drzwiami, które otworzyli słudzy króla. Wewnątrz znajdowała się jedna, ogromna sala, która była w całości pokryta białym marmurem. Hatumashiku znali magię, więc przy suficie latały ptaki, które zostawiały za sobą linie z mgły, ale nie wydawały jednak żadnych odgłosów. 
     Odwiedzałam tą salę milion razy, więc nie miałam czemu się nadziwiać, jednak Willowi głowa chodziła w każdą stronę, a oczy wychodziły z orbit. Spodziewałam się takiej reakcji, w końcu jest TYM śpiącym, wyczekiwanym tyle lat.
     Na środku sali, król zatrzymał się i odwrócił twarzą do nas. 
- Chione, pozwolisz, że porozmowiam twarzą w twarz z Willem? - Zapytał.
- Oczywiście.
- Świetnie. Mike odprowadzi Cię do Twojego domku.
- Nie trzeba, znam drogę.
- Och, ale on i tak idze w tamtą stronę.
     Nagle z ciemnego rogu sali wyszedł czarnowłosy chłopak. Był wyższy ode mnie, ale niższy od Willa. Jego uroda powalała na kolana, a mięśnie budziły lekki niepokój. Ruszył żwawym krokiem w moją stronę, po drodze kłaniając się królowi. 
- Jeśli pani pozwoli - powiedział podając mi rękę.
Złapałam jego dłoń i powędrowaliśmy w kierunku mojego pokoju. 
    Gdy znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu i wzroku króla, chciałam  zadać mu kilka pytań.
- Kim ty jesteś?
- Miłe powitanie. - nie obyło się bez sarkastycznego uśmieszka- Jestem Mike, miałem się Tobą... zaopiekować.
     W tym momencie puściłam jego rękę i krzyknęłam:
- Ja nie potrzebuję niczyjej opieki, a szczególnie Twojej!
Po tych słowach pobiegłam do swojego domku chcąc mieć w dupie tego lalusia. Myśli, że będę się ślinić na jego widok bo ma ładną buźkę? Chyba się pomylił.
     Otworzyłam drzwi do mojego domku. Pierwsze co pomyślałam "łóżko". Wbiegłam po schodkach na górę, napawając się widokiem tak znanych mi niebieskich ścian i skrzypieniem każdego schodka. Wchodząc do mojego pokoju, usiadłam z wrażenia. Nic się nie zmienioło, wszystko było na swoim miejscu, ale obok mojego łóżka stało jeszcze jedno, cudze łóżko. 
- Co do jasnej...
- Niespodzianka! Witaj, współlokatorko. - powiedział Mike.
     Wstałam starając się go ignorować. "Udawaj, że go tu nie ma" powtarzałam sobie w myślach. Tak jak miałam zaplanowane, zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Udawałam, że śpię - był to najlepszy sposób na przeczekanie rozmowy Willa z królem, a przy okazji mój nowy "kolega" nie zawracał mi głowy.
     Po kilku minutach wstałam przecierając zaspane oczy. Mike stał nade mną wpatrując się przenikliwie.
- Mam się bać? Może odwalisz się ode mnie? - spytałam.
- W obu przypadkach odpowiedź brzmi nie. Złaź na dół, śniadanie stygnie.
- Co? Która..
Był już ranek, jak mogłam tak długo spać? 
     Zeszłam na dół po wcześniejszym prysznicu w ubraniach, które leżały w MOJEJ szafie, w MOIM pokoju. Coraz mniej lubiłam tego gościa, ale i tak niegługo wyjeżdżam z Willem.
     Na dole znajdowała się mini kuchnia. Co wydawało mi się dziwne, stół stroiły kwiaty i biały obrus. Do jedzenia natomiast była jajecznica i sałatka. 
- Z jakiej to okazji? 
- Chciałem rozpocząć naszą znajomość od nowa. 
     Usiedliśmy przy stole bez słowa. Wcale nie chciałam poznawać go od nowa, już wyrobiłam sobie opinię na jego temat. Zabrałam się za jajecznicę unikając jego wzroku. Przypomniałam sobie o Willu, nie widzieliśmy się od wczoraj.
- Gdzie jest Will? - Spytałam.
- W domku za zakrętem, to twój chłopak?
- Nie twój interes.
- Słuchaj, źle się wczoraj wyraziłem. Król poprosił mnie abym dotrzymał ci towarzystwa to wszystko.
- A więc jesteś czymś w rodzaju chłopca na posyłki?
      Chyba trafiłam w czuły punkt, już więcej nie powiedział ani słowa. Po skończonej jajecznicy, wróciłam się na górę po płaszcz i skierowałam w kierunku drzwi. Łapiąc za klamkę poczułam ciepłe dłonie na moich ramionach.
- Gdzie idziesz? - Zapytał Mike.
- Skoro jesteś panią do towarzystwa, to nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.
Po tych słowach wyszłam na zewnątrz prosto do domku Willa.
***
Uff... Nareszcie udało mi się coś wyskrobać. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni! :D

6 komentarzy:

  1. Nie wiem, czemu coś jest tutaj nie tak. Mimo swojej urody, ten cały Mike mi się nie podoba (jestem fanką Willa!) i wydał mi się dość napastliwy. Na dodatek wydaje mi się, że król tej wioski coś kombinuje...
    Właściwie to miałam cichą nadzieje, że gdy wkroczą do wioski to bez ich wiedzy (no może Will by coś wiedział), że szaman albo ktoś udzieli im ślubu i Chione będzie zmuszona być z Willem... taką cichą nadzieje miałam T-T
    Sądziłam, że to raczej Śpiącego dadzą jej za współlokatora niż jakiegoś obcego kolesia, który pełnił funkcję guwernantki! Nawiasem mówiąc dość kiepsko mu to szło, widać, że kompletnie nie zna księżniczki - nie to, co nasz uroczy Will :D
    Uwielbiam ten rozdział! Piszesz tak lekko i przyjemnie, że nim się zorientuje jestem już na ostatnim zdaniu (wielokrotnie) zdarzało mi się, że rozdział jest krótszy niż ostatni, a wychodzi na to, że raczej starasz się je wydłużyć - za co Ci dozgonnie dziękuje! Naprawdę uwielbiam Twojego bloga! :D
    Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać, więc życzę Ci morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny post ♥

    http://hopelessadventure.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie dotarli do wioski, chciałabym zobaczyć króla na własne oczy, musiał wyglądać dość kontrowersyjnie, nie dziwię się że Will był bliski zawału.
    Mike mi się jakoś nie podoba, mimo że po opisie można stwierdzić że jest niczego sobie :)
    Jest zbyt pewny siebie, ale wierzę, że Chione szybko sobie z nim poradzi i utrze mu nosa. Z tym wspólnym mieszkaniem to tak sobie marzę, że przeniesie się do Willa i utrze nosa temu przemądrzałemu Mikowi.
    Czekam na kolejny rozdział, liczę, że will opowie jej o przebiegu rozmowy z królem
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, Chione. Nie postąpiłaś dobrze. Przestań tak w ogóle myśleć!
    Co ty mi tutaj z jakimś Mikem wyskakujesz? Ja chcę Willa! :D
    Ale jej się współlokator trafił He he he Ma za swoje!
    Will jaki słodki! Taki nerwowy. Nie dziwię się, że się stresował. Wychodzi na to, że ważny z niego gość ;)
    Lecę dalej! ^^

    OdpowiedzUsuń