Słońce po mału wznosiło się ku górze. Nadal leżałam w objęciach Willa co nie było dla mnie przyjemne. Szybko wstałam, karcąc się w myślach: "Dlaczego mu na to pozwoliłaś? Dlaczego robisz mu nadzieję?". Obudziłam do jak zbrodniaża w więzieniu, nie miałam mu niczego za złe, ale chciałam rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Może wreszcie się obudzisz? - rzuciłam chłodno.
- Tak, tak... pięć minut... - powiedział przekręcając się na drugi bok.
W tym momencie przkroczył cienką granicę. Nie byłam przyzwyczajona do odmawiania moich rozkazów - jak powiem tak ma być! Pobiegłam do najbliższej rzeki, znajdowała się minutę drogi z legowiska. Nabrałam wody do pokrowca na strały, po czym pospiesznie wróciłam do mojego towarzysza. Z brutalnym uśmiechem na twarzy wylałam całą wodę prosto na niego. Oczywiście, możecie spodziewać się jego reakcji:
- Zwariowałaś? - krzyknął.
Nie zamierzałam mu odpowiadać. Nauczy się, że mnie się nie ignoruję i nie zamierzam tolerować humorków jakiegoś chłopaka.
Musiałam się odświerzyć więc zostawiłam Willa samego w miejscu naszego legowiska mając nadzieję, że nie zrobi sobie krzywdy chodź na chwilę. Pionformowałam go, o moim wypadzie nad rzekę i ruszyłam żwawo w jej kierunku. Pszeszłam leśną ścieżką, którą otaczałay bujnie rosnące drzewa, robiące nad nią łuk z gałęzi. Gdy dotarłam na miejsce, położyłam łuk i strzały na ziemi i zdjęłam pelerynę. Zrzuciłam z siebie pozostałe części ubrania i weszłan nago do rzeki. Woda była przyjemnie chłodna, podziałała kojąco na moją zaniedbaną skórę. Zanurkowałam chcąc chodź na chwilę odciąć się od rzeczywistości.Po wynurzeniu, przepłynęłam jeszcze kawałek w stronę brzegu, po czym wyszłam na suchy ląd. Czułam przyjemny piasek pod stopami i promienie słoneczne odbijające się od mojego ciała. Stałam tam kilkanaście minut powoli schnąc. Nie czułam się skrępowana, mogły mnie zobaczyć jedynie potwory, a nie wydawały się one zaineteresowane nagą dziewczyną. Drugim warianetem był Will, ale on nie znał drogi do rzeki.
Ubrałam się i związałam włosy w warkocz. Lubiłam je, były długie i srebrzysto-szare. Odziedziczyłam je po matce, która była wspaniałą kobietą chodź często roztrzepaną i strasznie dumną. Tą drugą cechę odziedziczyłam po niej... Chyba śpiący odczuł to dziś na własnej skórze, ale zbyt wiele niechcianych sytuacji zdarzyło się już pomiędzy nami. Wciąż zamyślona ostatnimi zdarzeniamy szłam z powrotem do Willa. Nie spieszyłam się, miałam przeczucie, że sobie poradzi beze mnie, a nawet dobrze mu to zrobi. Należała mu się chwila samotności bo niedawnym przebudzeniu. Gdy minęłam ostatni zakręt, zobaczyłam Willa spokojnie szykującego się do drogi.
Stanęłam jak wryta w ziemię. Myślałam, że zastanę chłopczyka grzecznie czekającego aż wrócę, a zastałam go umytego (włosy miał nadal mokre), przebranego w bojówki i żołnierską koszulkę bez rękawów i spakowanego z pełnym wyposażeniem.
- Chyba nie myślałaś, że będę siedział tu bezczynnie? - powiedział widzać moją minę.
- Kiedy i gdzie się umyłeś?
- Och... W tym samym czasie co ty, byłem jakieś sto metrów dalej.
Poczułam, że się rumienię. Jak on mógł? Nie było wątpliwości, że jego wzrok niejednokrotnie skierował się w moją stronę podczas kąpieli. Nagle w oczach zapłonął mi gniew, nie mogłam się pochamować.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz? Myślisz, że się ugnę jeśli zagrasz "złego chłopca"? - krzyknęłam na cały głos.
- Ja? To ty chcesz cały czas mną żądzić, traktujesz mnie jak dziecko!
- Bo właśnie na takie traktowanie zasługujesz. Myślisz, że to zabawa? Prosze bardzo, baw się! Umierający ludzie mogą poczekaż aż łaskawie zaczniesz traktować życie poważnie!
Ostatnie zdanie wykrzyczałam ze łzami w oczach. Byłam tylko nastoletnią dziewczyną, a stałam przed tak ciężkim wyzwaniem. Jak stawić czoła całej armi z pomocą tylko jednego nastolatka?
Nagle instynkt wziął górę, powtarzałam sobię w myślach "emocje nie mogą nad tobą zapanować". Podniosłam głowę do góry oznajmiając:
- Dosyć tego, idziemy dalej.
Nie obchodziło mnie jego zdanie, chciałam tylko dotrzeć do tej cholernej wioski. Ruszyłam w las, nie oglądając się za siebie. Krok po kroku coraz bardziej tonęłam w myślach. Analizowałam ostatnie sytuację, biorąc pod uwagę wszystkie możliwości. Tyle lat żyłam samotnie, martwiąc się tylko o siebie, aż znalazłam jego... Nie chciałam być na wojennej ścieżce z osobą, która ma mi pomóc w tak ważnej dla mnie chwili. Ale on też nie zachował się w porządku! Myślał, że mi zaimponuje? Ha! Nawet nie wie jak bardzo się pomylił. Ze stanu zamyślenia wyrwał mnie nie znajomy odgłos. Od razu moje myśli powędrowały w stronę dnia, kiedy widziałam w Śmierci wojska wuja. Nie mogłam pozwolić aby sparaliżował mnie strach. Myśl trzeźwo, myśl trzeźwo... Znając życie będą maszerowali główną ściażką, nie są przeciaż głupi, nie zejdą ze szlaku. Złapałam Willa za ramię i pociągnęłam w głąb puszczy. Przebiegliśmy sto metrów, gdy zaczął dyszeć, ale widziałam, że starał się biec dalej. Nagle mnie olśniło. Znałam świetne schronienie jakieś pięćdziesiąt metrów dalej.
- Wytrzymaj, jeszcze tylko kawałek. - powiedziałam do niego.
Skręciliśmy w prawo, jescze trochę... Udało się, dobiegliśmy na miejsce. Odkopałam małą stertę liści i kazałam Willowi wskoczyć do znajdującego się tam tunelu. Bez słowa wykonał moje polecenie, a ja wskoczyłam za nim. Wejście ponownie zakryłam liśćmi i dołączyłam do Willa, który stał jakieś pięć metrów ode mnie. Tunel był długi na dokładnie piętnaście metrów, sama go wykopałam w razie takich właśnie sytuacji. Tylko ja o nim wiem i nie było najmniejszej szansy, aby żołnierze go znaleźli.
- Co się dzieje? - zapytał mnie.
- Usłyszałam żołnierzy mojego wuja, nie ucieszyliby się na mój widok.
Po tych słowach siedzieliśmy przez chwilę w krępującej ciszy. Naszczęście przerwał ją słowami:
- Jeśli chodzi o to nad rzeką...
- Nie powinieneś tego robić. - powiedziałam z powagą, ale bez złości.
- Wiem, to było głupie. Nie chciałem żebyś myślała, że nie umiem o siebie zadbać.
- Nigdy tak nie myślałam. Ktoś kto może ocalić całą krainę na pewno umię o sobie zadbać. - uśmiechnęłam się szczerze.
- Mimo wszystko, przepraszam za te nieprzyjemne zajścia.
Wreszcie udało mi się zrozumieć jego charakter. Był w rodzaju tarzana, dziki, nieprzewidywalny. Tacy goście ratują damy z opresji, dlatego czuje się przy mnie źle, mnie nie trzeba nigdy ratować.
- Rozumiem Cię, myślisz, że jesteś ciamajdą bo to ja się opiekuję Tobą, a nie odwrotnie. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
Przez chwilę znowu zapadła cisza po czym dodał:
- Pewnie uważasz mnie teraz za jakiegoś debila...
- Nigdy tak nie uważałam.
Tym razem to on się uśmiechnął z wyrazem ulgi na twarzy.
Znałam go od kilku dni, a traktowałam go jak starszego brata. Pomimo wielu "ale" lubiłam go. Mam tylko nadzieję, że on nie będzę miał mnie zbyt szybko dosyć...
***
Kolejny rozdział, tak jak obiecałam - w piątek! Starałam się go wydłużyć wedle waszych próśb i mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. :)
~Kat(i)
Z czasem zaczniesz pisać jeszcze dłuższe rozdziały, zobaczysz!
OdpowiedzUsuńWill jest taki słodziutki <3 W podglądacza się bawił! Jeszcze tylko powie: "Ja Will, ty być Chione", czy coś w tym rodzaju :3
Mimo wszelakiego zła jakim oznaczał się Will swym niecnym zachowaniem i tak stwierdzę, że oddanie me ma, jak i serce zdobył ^^ (na każdego późne godziny dziwnie wpływają, a na mnie w szczególności). Szczerze to liczyłam na to że wskoczy do niej i zacznie ją przytulać... taki trochę mięczak z niego bym powiedziała, ale liczę, że w późniejszych rozdziałach nieco zmężnieje i podbije serce głównej bohaterki :D
Będę trzymać za to kciuki!
Zastanawia mnie również jak Chione wykopała ten tunel, ja sama w wieku dziesięciu lat rozkopywałam całą piaskownicę, aby zrobić sobie "podziemne mieszkanko", więc wiem jak ciężko jest kopać szpadlem, a co dopiero w czarnej ziemi... to musiało zająć jej ze dwa-trzy dni. Naprawdę, z każdym rozdziałem podziwiam jej zawziętość, ale nieco drażni mnie to, że próbuje się rządzić.
Rozumiem, że to księżniczka i to naprawdę taka, która zasługuje być królową, a jednak mam nadzieje, że Will napierze typowego męskiego zapędu i zacznie ją podrywać, bo jak na razie jego słodkie zachowanie niewiele pomogło, więc rozumiem, że starał się zmienić taktykę. Może zimna obojętność zadziała?
Rozdział oczywiście fantastyczny, cudowny i wręcz niesamowity! Tylko czekać na kolejny rozdział :3 Cieszę się również, że postarałaś się o to, aby był dłuższy.
Na koniec komentarza życzę ci morza weny, góry pomysłów, mnóstwo czasu i tłumu szczerych oraz wiernych czytelników, a przede wszystkim Wesołych Świąt (bo przez pewien okres będę nieobecna, więc już teraz ślę życzenia).
Pozdrawiam ^^
Długość posta nie jest zależna od mojej weny. Najchętniej pisałabym posty na 3 strony! Niestety nie mam czasu tyle pisać.
UsuńWyobraż sobie, że siedzisz sama w puszczy bez większego zajęcia. Mogła kopać ten tunel nawet tydzień, ale i tak nie miała nic llepszego do roboty. :))
Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. :) Zapraszam do dalszego czytania i również pozdrawiam. :))
Cieszę się, że każdy rozdział jest dłuższy od poprzedniego, to dobrze, bo czyta się naprawdę fajnie, zdarzają się niekiedy drobne literówki, ale to nic takiego, można przymknąć na nie oko :)
OdpowiedzUsuńZ tego Willa to taki troszkę "niegrzeczny chłopiec", Nie dziwię się Chione, że się wkurzyła, ja bym go chyba zwyzywała na czym świat stoi.
Podziwiam ja za jej upór i dążenie za wszelką cenę do celu. Mam nadzieję, ze to jej pomoże w powrocie do królestwa.
Pozdrawiam serdecznie
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Zawsze robię literówki, ale zazwyczaj czytam rozdział jeszcze raz i je poprawiam. Niestety w tym przypadku było już późno i miałam mało czasu więc nie jest to dla mnie zaskoczenie. :/
UsuńMyślę, że główna bohaterka to taka ja. Kiedyś zgubiłam się w lesie z kolegą, którego niezbyt lubiłam więc ta historia to taka trochę z życia wzięta. Tym bardziej przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńhttp://hopeflyy.blogspot.com/
Uważam to samo co Hope, główna bohaterka jest podobna do mnie!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się opowiadanie. Wciągnęłam się do lektury ; D
my-crazy-day.blogspot.com
świetna opowieść !
OdpowiedzUsuńChione... Dobrze robisz! Rób mu nadzieję! Zezwalam na to!
OdpowiedzUsuńO. A to nie było miłe! A co gdyby dostał jakiegoś zawału lub nawet zapalenia płuc przez jej pobudkę, co? Mnie kiedyś tak obudzono... Nie wspominam tego za dobrze :(
Mała sprzeczka, ale jak ładnie się później pogodzili!
Chione jest bardzo... władcza. To chyba dobre słowo. ;)
A długość bardzo mi odpowiada! Mam nadzieję, że następne rozdziały, które jeszcze na mnie czekają, będą jeszcze dłuższe.
Pozdrawiam!
Wpadłam tylko na chwilkę. Rozdział jak zwykle genialny *.*
OdpowiedzUsuńObserwacja za obserwację? :)
vampireandmillionaire.blogspot.com