poniedziałek, 22 grudnia 2014

Wielki rozkwit

     Czekaliśmy w podziemnej skrytce około godzinę. Żołnierze byli pewnie już daleko stąd, ale wolę dmuchać na zimne.
- Myślę, że możemy już wyjść. - powiedziałam do Willa
Odwróciłam się i skierowałam w kierunku wyjścia, gdy on nagle złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie.
- Nie. - wyszeptał mi do ucha.
Moje zdziwienie nie trwało długo. Zaledwie kilka sekund później usłyszałam donośny tupot nad naszymi głowami. Nie były to wojska mojego wuja, ale raczej jakieś nieprzyjazne stworzenie. "Ale jestem głupia" pomyślałam. Gdyby nie on, stałabym właśnie przed jakąś gigantyczną jaszczurką i prawdopodobnie walczyła o życie. Jednocześnie bardzo mi tym zaimponował. Wreszcie obudził się w nim jakiś instynkt przetrwania, dotąd był ciepłą kluchą, która podawała się wszystkiemu na talerzu.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Ochh... Nie, nic.
Lekko wkurzona na siebie odwróciłam się i pomaszerowałam w stronę wyjścia. Tym razem nic się nie stało i w spokoju mogliśmy wydostać się z tej dziury. 
      Wychodząc zasypałam wejście liściami i przykryłam ziemią. Ostatni raz objęłam wzrokiem okolicę i ruszyłam dalej. Przeszłam kilka metrów w potwornej nudzie. Nic się nie działo nikt nas nie atakował...
- Dlaczego nie chcesz ze mną być? - powiedział Will.
Nie zamierzałam odpowiadać na to pytanie. Odwróciłam się, zatosowałam jeden z wielu chwytów obezwładniających i ruszyłam  dalej zostawiając go obolałego, leżącego na ziemi. Chyba pomylił mnie z kimś innym. Nie jestem typem dziewczyn, które szukają chłopaka żeby mieć powód do chwalenia się koleżanką. Przeżyłam tyle lat sama, bez chłopaka - nie potrzebuję go.
      Oczywiście chwilę później mój towarzysz przybiegł spowrotem tym razem nie mówiąć niczego.
- Dlaczego wciąż jesteś taki nachalny? - spytałam.
Tym razem to on nie miał mi nic do powiedzenia, szedł cicho z głową w dole. Nie zdziwiło mnie to, tacy są faceci. Zawsze idą najprostszą drogą. Po co odpowiadać? Po co jakkolwiek reagować? Pobawiłby się mną i zostawił beztrosko.
      Znów zamyślona weszłam na cienkie drzewo krzycząc donośne "kurwa". Starłam sobie łokieć, ale poza tym nic mi nie było. Odwróciłam się chcąc zobaczyć sarkastyczny uśmieszek Willa, ale on nadal ze smutkiem patrzył dół. Nie szłam dalej, nie ruszałam się nawet z miejsca. Stałam wryta w ziemię zastanawiając się nad jego stanem i uczuciami. Czy aż tak zabolało go moje pytanie?
- Co jest? - spytałam.
Podniósł głowę, a na jego twarzy widać było ból i smutek. Czułam się okropnie wiedząc, że to ja doprowadziłam go do takiego stanu. Nikt go nie kochał przez całe siedemnaście lat, nie ma rodziców, rodzeństwa, a jedyna dziewczyna, która mu się spodobała była dla niego conajmniej okrutna. 
- Will ja... 
Nie wiedziałam co dalej powiedzieć, głos mi się załamał. Nikt nigdy nie stał nade mną i nie mówił "brawo kochanie, oby tak dalej!", ale przynajmniej w młodości miałam kochającą rodzinę.
       Staliśmy tak parę minut, a ja czułam łzy docierające mi do oczu. Bez większego przemyślenia sytuacji, rzuciłam się mu w ramiona szepcąc "przepraszam". Odwzajemnił mój uścisk nadal nic nie mówiąc. Płakałam wtulona w jego pierś jak dziecko czując złość do niego, do samej siebie i do całego świata, który był tak okrutny. Nie znałam dokładnego powodu mojego płaczu, po prostu chciałam wylać z siebie łzy kłębiące się we mnie od tylu lat. Wreszcie doczekałam się jego słów, ale było to dla mnie jeszcze większe zaskoczenie:
- Chione, ja Cię kocham.
Co miałam mu powiedzieć?"Sorki Will, ja czuję do Ciebie tylko przyjaźń."? Złamałabym mu serce, a i tak stawiałam go przed trudną sytuacją.
     Kolejna chwila, kolejne nieprzyjemne zdarzenie. Pocałował mnie namiętnie, trzymając w talii. Miałam dosyć samotności, miałam dosyć ciągłego strachu. Odwzajemniłam jego pocałunek co zdziwiło go bardziej niż mnie. Miałam wrażenie, że wokół nas brzmi muzyka, choć byliśmy w środku puszczy. Objęłam go nie przerywając pocałunku i ciesząc się z tej chwilii. Gdy oddaliliśmy się od siebie, spojrzałam mu głęboko w oczy, w których widać było radość. Nadal byliśmy do siebie przytuleni, ale staliśmy w ciszy wciąż patrząc na siebie. Co miałam zrobić? Nie chciałam być do końca życia sama.
     Postanowiłam przerwać krępującą ciszę:
- Przepraszam, że byłam taka oschła.
- Czemu to zrobiłaś? Czemu mnie nie odepchnęłaś i nie walnęłaś mnie w twarz? - zapytał.
- A chciałbyś? 
W tym momencie, przytulił mnie mocno do siebie z uśmiechem na twarzy.
- Dosyć!- krzyknęłam - Idziemy dalej.
Odepchnęłam go od siebie i pomaszerowałam dalej dobrze mi znaną ścieżką, która nabrała teraz innych kolorów. 
      Idąc kamienną drogą, zastanawiałam się nad uczuciami, którymi darzyłam Willa. Czy to na pewno miłość? Czy nie bawię się jego uczuciami? Potrząsnęłam głową skupiając się na drodze. Mam teraz ważniejsze zadanie do wykonania. Jutro powinniśmy dotrzec do wioski. Byłam już męczona nieustannym marszem i spragniona wygodnego łóżka i bezpiecznego domku, który tam na mnie czeka. Tak często odwiedziałam wioskę Hatumashiku, że dostałam tam własny domek. Było to miłe z ich strony, ale czy po odnalezieniu Willa ich stosunek do mnie się zmieni? Czy nie będą chcieli zostawić go tam, a mnie wypędzić z pustymi rękami. Było to możliwe więc musiałam się przygotować na każdą opcję.
     Zapadał zmrok, ale nigdzie nie było widać dogodnego miejsca na spędzenie nocy. Musieliśmy maszerować dalej. Zdałam sobię sprawę, z tego że od naszego pocałunku nie rozmawialiśmy ze sobą. Zapomniałam o nim przytłoczona problemami spoczywającymi na moich barkach.
- Czemu nic nie mówisz? - zapytałam.
- Nie chcę znów leżeć na ziemii.
- Długo jeszcze będziesz mi to wypominał? - powidziałam z uśmiechem.
- To się okaże. - odpowiedział.
Nie bardzo rozumiałam co to znaczy, ale nie zamierzałam zakrzątać tym sobie głowy.
     W końcu rzuciła mi się w oczy dobrze zakryta dolina. Wystarczyło zasłonić wejście, aby kąpletnie odciąć wnętrze od świata. Skierowałam się w stronę jej położenia prawadząc tam Willa za rękę. Wczołgaliśmy się do środka i zabrałam się za zakrywanie wejścia.
- Rozłóż posłania - rzuciałam przez ramię.
- Jak sobie życzysz - odpowiedział sarkastycznie.
Zajęło mi to kilka chwil. Zebrałam gałęzie, obstawiłam wejście idosypałam do tego trochę ziemi. W tym czasie Will rozłożył nasze "łóżka". Oczywiście, zrobiłabym to lepiej, ale nie chciałam narzekać. Zdjęłam łuk z pleców, pelerynę i odpięłam gorset. Dzisiejsza noc była wyjątkowo ciepła więc postanowiłam spać nago. 
     Zauważyłam zdziwione spojrzenie Willa.
- I tak już mnie już widziałeś. - powiedziałam puszczając do niego oko.
- Ja nie narzekam! - odpowidział.
Rozłożyłam moją pelerynę na posłanie znajdujące się tuż obok jego posłania. Echh... On już leżał - spanie to jego ulubiona czynność. Był bez koszulki i... bez spodni."To chyba nie był najlepszy pomysł" pomyślałam sobie. Położłam się obok niego, wtulając się w jego pierś. Zasnęłam po kilku sekunadach nie zdając sobie nawet sprawy z mojego zmęczenia.

7 komentarzy:

  1. Przeczytałam i powiem szczerze, że mnie zaciekawiło ;) Mam nadzieję, że znajdę więcej czasu, aby przeczytać wszystko ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. ouuu szit, konkret


    http://angelaendzel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. uuu dzialo się, nie powiem, że nie;) chione tak jak na prawdziwą kobietę przystało nie wie czego chce. Z jednej strony pragnie bliskości Willa, z drugiej odtrąca go. Nie dziwię się, że chłopak głupieje:)
    Popraw jeszcze tylko błędy np. koleżanką na koleżankom, kąpletnie na kompletnie, spowrotem na z powrotem. Chyba tyle, nie żebym się czepiała, uchowaj boże;)
    www.nim-ci-zaufam.blogspot.com
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, ponownie zapomniałam sprawdzić błędów, ale obiecuję poprawę! :)

      Usuń
  4. Żałuje, że tak późno, ale poza tym jestem wielce szczęśliwa, że mogłam znów czytać Twoje dzieło :D Co prawda sama zastanawiam się nad uczuciami jakimi Chione darzy Willa, ale muzyka w buszy była dość jasną podpowiedzią :3
    Cieszę się, że w końcu się zeszli! To było takie uroczę!
    Choć niezłym zaskoczeniem dla mnie było nagie spanie nie powiem :D Ja zapewne wyskoczyłabym z ich kryjówki wrzeszcząc jak opętana, a już tak po prostu mam :3
    Czy wspominałam jak wspaniałe jest Twoje opowiadanie? Gdy się czyta, człowiek chce jeszcze i jeszcze, i jeszcze więcej! Nigdy nie ma dość, bo jest naprawdę wciągające!
    Poza tym tytuł wręcz idealnie pasuje do treści tego kawałka :D
    Na moje szczęście czeka mnie kolejna część przygód tej dwójki, więc od razu zabieram się za czytanie!
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. O Panie... Widzę, że szybka akcja! Narzekać nie będę!
    Pocałunek... Awww... Oby było ich więcej ;)
    Rozdział był słodki, kochany i po prostu wspaniały.
    Mam nadzieję, że Chione otworzy się na Willa. Trzymam za nich kciuki :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń