sobota, 13 grudnia 2014

Ramię w ramię

      Tym razem nie obudziłam się bladym świtem. Będąc w jaskini, światło dotarło do mnie znacznie później. Powoli podniosłam się z posłania patrząc z niedowierzeniem na Will'a. "A więc udało mi się" pomyślałam z uśmiechem na ustach. Podszas gdy mój nowy towarzysz jeszcze spał, postanowiłam obejrzeć jaskinię. Wydawała się być wykuta w czarnej skale z ogromną precyzją. Ściany były gładkie jak posadzka marmurowa w pałacu. Gdzieniegdzie leżał diament lśniący niebieskim światłem. Zamiast podłogi, rosła tu bujna, ale z nieznanych mi powodów równo przycięta trawa. Nie było to złe miejsce na siedemnastoletni sen.       Zbliżało się południe więc postanowiłam obudzić śpiącego. Podchodząc do niego krok po kroku, mogłam się lepiej przyjżeć jego niebieskiej skórze i tatuażom. Obydwa ramiona zdobiły smoki ziejące ogniem. Na plecach, miał zaś wielkiego orła z wzniesionymi skrzydłami ku górze. Grecki znak delta widniał na jego karku. Dopiero teraz zdałam sobię sprawę z jego urody. Panny na dworach biłyby się o niego wzdychając i plotkując na temat jego wyglądu.
      Dotknęłam jego ramienia szepcąc jego imię. Powoli otworzył oczy z uśmiechem na twarzy.
- A więc to tak wygląda poranne wstawanie. - powiedział rozciągając się.
- Poranne? Jest już południe! - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Zakończyłam tą dyskusję spojrzeniem w stylu "wstawaj leniu!". Upięłam włosy w kok, zarzuciłam na siebie pelerynę i (standardowo) łuk. To była moja ulubiona broń. Lata spędzone w Śmierci nauczyły mnie, nie rzucania się w oczy. Łuk był zabójczy, precyzyjny, ale uśmiercał z daleka, co było wielkim plusem w tutejszych lasach. Dostałam go podczas wizyty w wiosce Hatumashiku. Ich przywódca jest bardzo miłym gościem, ale nie można mu do końca zaufać. Podarował mi łuk i pelerynę w ramach podziękowań za trud włożony w szukaniu śpiącego.
      Will wyrwał mnie z zamyślenia, oznajmiając, że jest gotowy do drogi. Miał na sobie krótkie, bawełniane spodnie i biały podkoszulek, na który założył skórzaną kamizelkę. Zauważyłam, że w pochwie trzyma długi miecz, odpowiedni do jego rozmiarów. Był ode mnie wyższy o głowę, a wcale nie byłam taka niska.
- W pobliżu znajduje się drzewo bąbelkowca. - powiedziałam.
- To chyba dobrze. - odpowiedział ze znakiem zapytania na twarzy.
- Oczywiście, że dobrze! Bąbelkowiec to głowne źródło mojego pożywienia! Choć to zobaczysz.
Wybiegłam radośnie z jaskini. Fajnie było mieć kogoś przy sobie po tylu latach samotności
     Gdy dobiegłam do najbliższego zakrętku, kątem oka spojrzałam na mojego towarzysza. Zorientowałam się, że pomimo dobrze zbudowanej sylwetki, nie ma kondycji. Po dwustu metrach był już całkiem zdyszany. Zaczekałam na niego koło najbliższczej skały.
- Kobieto, ale narzuciłaś tępo. - Wysyczał przez zęby.
- Jeśli chcesz tu przeżyć, nie możesz zostawać w tyle. 
Nie byłam na niego zła, lecz powiedziałam to z powagą. Lubiłam jego żarty, ale martwa nie uratuję Krainy Novatis. Dalej ruszyłam marszem, aby Will mógł nadążyć. Szliśmy ramię w ramię gdy nagle on zadał mi pytanie:
- Tyle wiesz o mnie, a może opowiesz mi coś o sobie?
- Znasz już moje imię. Mieszkam tutaj - pośród drzew i potworów. Jesteś mi potrzebny do wypełnienia bardzo ważnej misji, o której dowiesz się więcej gdy już dotrzemy do Twojej wioski. Spędziłam wiele lat, aby Cię odnaleźć. Po drodze minęłam się ze śmiercią ramię w ramię już niejeden raz, ale dotarłam tu i przebudziłam Cię. Jeśli chodzi o mniej ważne informacje, mam 16 lat i lubię owoce bąbelkowca. - ostatnie słowa powiedziałam z sarkastycznym uśmieszkiem.
Podczas naszej rozmowy, przebyliśmy większość drogi dzielącej nas od drzewa, więc mogliśmy je już zobaczyć. Maszerowaliśmy w milczeniu oglądając krajobraz.
     Gdy dotarliśmy na miejsce, oderwałam kawałek kory z drzewa. Praktycznie w tej samej chwili żywica zaczęła ściekać. Nastawiłam usta rozkoszując się smakiem i połykając powoli moje śniadanie. Gdy byłam już nasycona, zrobiłam miejsce dla Willa'a.
- Teraz ty. - powiedziałam.
- Nie wygląda smacznie. - skrzywił się.
- Chcesz przeżyć jeszcze jeden dzień bez jedzenia?
Zakończył dyskusję i z grymasem na ustach wziął kilka łyków nektrau. O tej porze roku, na drzewie nie było kwiatów, przez co musieliśmy zadowolić się samą żywicą. Po mimo wszystko byłam najedzona.
     Na twarzy śpiącego zauwarzyłam zmartwienie. Nie dziwiłam mu się, ledwo co się obudził, a ja już stawiam go przed ważną wyprawą, która ma ocalić całą Novitas. 
- Co Cię dręczy? - zapytałam.
- Wybudziłaś mnie, ale co dalej? Co zamierzasz robić? Przecież nie ruszymy tak po prostu w wyprawę.
- Teraz udamy się do wioski Hatumashiku. Znajdziesz tam kolegów swojego gatunku. Porozmawiamy z Waszym przywódcą, a on da nam wskazówki. Będziemy wędrować tam trzy dni.
Po tej rozmowie ruszyliśmy w drogę. Schodziliśmy z góry, tym razem udając się na północ. Wiedziałam jak trafić do wioski, byłam tam setki razy, a prywódca Hatumashiku bardzo mi pomógł.
Nie wiedziałam jak dalej potoczy się moja znajomość z Will'em, ale cieszyłam się, że jest blisko mnie. 
     Mijaliśmy właśnie ostatni zakręt, gdy wywróciłam się i pięknym łukiem przeleciałam dwa metry, lądując twardo na ziemi.
- Chione! - krzyknął Will.
Podbiegł do mnie z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy. Drżącymi rękoma, pomógł mi wstać.
- Nic Ci nie jest? - zapytał.
- Spokojnie, nie tak łatwo jest się mnie pozbyć. - uśmiechnęłam się.
Wtedy zobaczyłam coś dziwnego w jego oczach. Była to wyraźna ulga... On się o mnie martwił! I to nie w taki sposób: "Jak jej się coś stanie to nie trafię do wioski", było to najszczersze zmartwienie, opiekuńczość. Chyba zauważył moje zdziwienie, co ukazał pytaniem:
- Czemu masz taką minę?
- Wydaje Ci się. 
Poczułam, że się rumienie. Postanowiłam resztę drogi spędzić w ciszy. Poprowadziłam go drewnianym mostem, po czym skręciliśmy ostro w lewo wchodząc w Śmierć. Ścieżka wielokrotnie skręcała, ale wiedziałam gdzie mam się udać. Szłam pewnym krokiem przed siebie, co jakiś czas sprawdzając czy Will przypadkiem się nie oddala. Byłam naprawdę szczęśliwa, ale wielki ciężar spadł na moje ramiona. Dopiero teraz zdałam sobię sprawę, że muszę utrzymać przy życiu dwoje ludzi i do tego uratować miliony osób! Kropelka potu spłynęła mi po twarzy gdy nagle znowu potknęłam się o wystający kamień.
    Tym razem nie był to tak drastyczny upadek, ale lądując na ziemi, zaklnęłam głośno. "Pieprzona niezdara", skarciłam się w myślach. Wstydziłam się spojrzeć Willowi w oczy. Ktoś kto potyka się o każdy kamień prowadzi go na wielką wyprawę! Nie byłabym zachwycona na jego miejscu. I wtedy mnie zatkało. Spodziewając się złośliwej uwagi wstałam i spojrzałam mu w oczy. Zamiast tego, on mnie przytulił do siebie mówiąc:
- Nie wiem co sobie zrobię jeśli coś ci się stanie, księżniczko.
***
Starałam się poprawić moje wpisy według waszych kryterii. :) Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Oczekujcie następnego rozdziału już jutro. :))
~Kat(i)

9 komentarzy:

  1. Ten post jest na prawdę udany !

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przemyślany 'rozdział', oby tak dalej! :)

    http://neverstopdreaminggg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm. Przeczytałam wszystko i muszę Ci powiedzieć, że pomysł masz naprawdę świetny. Trochę brakuje Ci jeszcze "nauki" w dziedzinie stylistyki, ale myślę, że szybko nadrobisz ewentualne braki.
    Pozdrawiam i weny!

    PS: Pozwolisz, że jeszcze nawiążę do swojego bloga i Twojego komentarza. Laura wyzdrowieje, nie martw się i ba, nawet będzie miała dzieciaki z Mikem. Wszystko to było napisane w "głównej części", a ten post, który skomentowałaś, to tylko uzupełnienie. Zapewne umknął Ci ten mały szczegół ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mój sposób pisania jest daleki od perfekcji, ale dziękuję za słowa uznania. :)
      Faktycznie, nie zauważyłam głownej części, ale chętnie wrócę i jeszcze raz przeczytam. ;)
      Pozdrawiam również i życzę powodzenia w pisaniu bloga!

      Usuń
  4. Wspaniały rozdział :D
    No może poza jednym szczegółem, zastanawiam się jak, można patrzeć na kogoś ze znakiem zapytania na twarzy? Nie lepiej byłoby napisać: "spojrzał na mnie pytająco?" - to chyba lepiej brzmi?
    Tylko ten szczegół mi zawadzał, a ja zastanawiam się, co się dzieje z tą dzielną, zaradną i odważną dziewczyną? Wcześniej jakoś się nie potykała i nie wywalała co chwila! Czyżby obecność nowej osoby tak zaburzyły jej równowagę? Choć gdybym ja miała takiego przystojniaka za towarzysza pewnie wyrżnęłabym w drzewo na dzień dobry gapiąc się na... jego mięśnie! Tak jego mięśnie!
    Ten cały król wioski do którego idą brzmi nieco podejrzanie i zastanawiam się, jak niby ta dwójka ma ocalić całe królestwo? Naprawdę jestem wielce ciekawa, co się wydarzy!
    Dlatego też czytać dalej będę i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rady, na pewno się przydadzą. :)
      Nawiązując to potykania się, chciałam postawić ją w normalnej sytuacji, dodać jej charakteru zwykłego człowieka. Jak byś się poczuła gdyby uratowanie całej krainy i walka z armią wuja była tuż tuż? Miało to pokazać jej zdenerwowanie i wątpliwości.
      Chciałabym Ci odpowiedzieć na resztę pytań, ale nie chcę odbierać radości z czytania dalszych rozdziałów. :)
      Pozdrawiam serdecznie. :))

      Usuń
  5. No, no! Genialny rozdział *_*
    Czyżbym wyczuwała miłość w powietrzu...? Powiedz, że będą parą! Proszę? Tak ładnie? *uśmiecha się i myśli, że wygląda pięknie*
    Już sobie wyobrażam ich małe niebieskie smerfy... To znaczy, dzieci! :D
    On się o nią troszczy! Teraz poznasz prawdę o mnie... Jestem niepoprawną romantyczką... Wydało się. XD
    Mam wrażenie, że stworzą niezłą drużynę.
    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie mogę powiedzieć, ze jestem zadowolona z twoich fanów. Osiem komentarzy to nie byle co. Oby tak dalej! Opowiadanie ciekawe lecz krótkie, uduszę! Musisz pisać dłuższe rozdziały :)
    'owoce bąbelkowca' - ♥

    vampireandmillionaire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń